Zielarki z Gorzuchowa
- Napisane przez Izabela Wielicka
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj Email
- 2 Komentarzy
Gorzuchowo to wioska leżąca w powiecie gnieźnieńskim w gminie Kłecko. Najstarsza wzmianka o tej miejscowości pochodzi z 1388 roku. Kolejna istotna data na kartach historii wsi to 30 września 1761 roku. Tego dnia, na niewielkim wzgórzu Kuś - pomiędzy Gorzuchowem a Wilkowyją - odbył się, jeden z ostatnich w Rzeczypospolitej, proces o czary.
Oskarżenie
Ówcześni właściciele Gorzuchowa - bracia: Bartłomiej, Jan i Tomasz Szeliscy - zgodnie twierdzili, że w ich majątku mieszkają czarownice. Oskarżenie o czary padło na dziesięć kobiet: Petronelę Kusiewę i jej córkę Reginę Kusiównę, Maryjannę owczarkę i jej córkę Katarzynę, Reginę Śraminę, Małgorzatę Błachową, Zofię Szymkową, Katarzynę dziewkę, Piechową Banaszkę oraz starą Dorotę dziewkę pańską. Czym tak naprawdę naraziły się panom te zwyczajne wiejskie kobiety do końca nie wiadomo. Jedni mówią, że na ich widok spłoszył się koń jednego z Szeliskich. Drudzy twierdzą, że kobiety pomawiano o klęski i nieurodzaje. Jeszcze inni za powód oskarżenia podają zemstę jednego z braci. Podobno był wielkim kobieciarzem, a gorzuchowianki nie dały mu się uwieść. Istnieje prawdopodobieństwo, że nieszczęsne zajmowały się ziołolecznictwem, co mogło budzić wśród miejscowej społeczności wiele obaw. W tamtych czasach zbieranie ziół kojarzono z magią i warzeniem trujących eliksirów.
Na nic poszły zapewnienia oskarżonych o własnej niewinności. Szeliscy trwali przy swoim, uparcie posądzali kobiety o diabelskie praktyki i zawiadomili o rzekomych przestępstwach sąd grodzki w Gnieźnie. Ten jednak rzecz zbagatelizował, więc oburzeni dziedzice udali się ze skargą do sądu w Pobiedziskach, który również oddalił sprawę. To jeszcze bardziej rozsierdziło braci i przysięgli sobie, że nie odpuszczą gorzuchowskim czarownicom.
Oskarżenie zgłosili w sądzie w Kiszkowie, który mając prawo miecza, zajął się sprawą i rozpoczął śledztwo. Przesłuchano świadków i same oskarżone, ale że niebogi nie przyznawały się do zarzucanych im czynów, sąd zarządził ciężkie tortury. Ku uciesze zatwardziałych panów Gorzuchowa, po trzykrotnie zadawanych cierpieniach, oskarżone przyznały się, że „są w związku z diabłem i chodzą na Łysą Górę w brzezinie wilkowyjskiej będącą”. W księdze sądowej zapisano również, że „czarownice zapomniawszy bojaźni Boskiej i przykazań Jego oraz artykułów świętej wiary katolickiej a przywiązawszy się do czarta, którego się na chrzcie wyrzekły i onego sobie do niegodziwych akcyi i niecnót swoich, które czyniły za pomocnika przybrawszy (...) Najświętsze Sakramenta po kościołach kradły, na proszki paliły, po różnych chlewach i różnych miejscach nieuczciwych siekły, krew Przenajświętszą z komunikantów, raz na okup ludzkiego narodu przez Zbawiciela świata wylaną, drugi raz toczyły, różne Inkantacyje i czary z proszków kobylich łbów, żmijów, wężów i wilczej łapy, którą w Zakrzewie z zabitego wilka urżnęły, palonych na wyniszczenie ludzi i bydła czyniły i po różnych miejscach zakopywały i zakładały, komunikanty dwa w szkapiej głowie pod wschodami we dworze, drugie dwa pod progiem idąc do stołowej izby zakopały i inne niegodziwe akcyje z obrazą majestatu Boskiego szkodliwe zdrowiu ludzkiemu i dobytkom ich bezbożnie czyniły i spełniły.”
No cóż, gdyby tak wziąć na tortury samych Szeliskich, kto wie do czego by się przyznali…
Wyrok
Włodarze Gorzuchowa byli wreszcie zadowoleni. Oto - w obecności wójta Kiszkowa i przewodniczącego sądu w jednej osobie - Jana Orbińskiego, sędziów: Walentego Królewskiego, Antoniego Jaroszkiewicza i Jana Czosnakowicza oraz świadków: pracowitego Macieja parobka, pracowitego Walentego, szlachetnie urodzonego pana Jaranowskiego, pracowitego Jana i pana Dudowicza - oskarżone przyznały się do winy. Teraz miała spotkać je „zasłużona” kara.
A wyrok w owych czasach był oczywisty. Wszystkie oskarżone, bez wyjątku, skazano na „śmierć ogniową” poprzez spalenie na stosie. Wśród nich była mała, niespełna trzynastoletnia, dziewczynka.
Straszny był to wyrok i bezlitosny. Jego wykonaniu chciał podobno zapobiec proboszcz kłecki - ksiądz Przedziński, ale spóźnił się i egzekucja niestety doszła do skutku. W 1776 roku sejm Rzeczypospolitej zakazał stosowania kary śmierci w procesach o czary. Gorzuchowianki nie miały szczęścia - wyrok na nich wykonano 15 lat przed tym zarządzeniem.
Kuś
Miejsce spalenia czarownic mieszkańcy nazwali Kuś. Czy nazwa ta wywodzi się od nazwisk umęczonych i spalonych tam Petroneli Kusiewy i jej córki Reginy Kusiówny; czy od słowa „kusić” - tego nie wiadomo. Zwolenników tej drugiej wersji etymologicznej było wielu. Co jakiś czas dochodziły bowiem słuchy o dziwnych rzeczach, które się tu działy. Ponoć do dziś mają tam miejsce niewytłumaczalne zjawiska. A to w przylegającym lasku traktor się psuje ni stąd ni zowąd, a to ktoś widział tam dziwną postać w białej szacie…
W tym tragicznym miejsce ludzie ze wsi posadzili krzew szakłak. Dziś już go nie ma, ale rosną tu sosny tworzące tajemniczy krąg. Kiedyś sosen było dziesięć, co chyba nie jest przypadkowe - tyle właśnie było tych nieszczęśliwych „czarownic”. Trzy drzewka jednak nie przetrwały i sosen jest już tylko siedem.
W miejscu, gdzie kobiety spłonęły na stosie ustawiono niedawno krzyż i tablicę z wyrokiem sądu kiszkowskiego. Ułożono też dziesięć upamiętniających je głazów - 8 dużych i 2 mniejsze symbolizujące małe zielarki. Ta szczególna rehabilitacja. oskarżonych ponad 250 lat temu, odbyła się z inicjatywy Towarzystwa Miłośników Kłecka i Ziemi Kłeckiej. Miejsce objęły opieką władze powiatowe w ramach programu promującego legendy i podania o najciekawszych miejscach powiatu. Tablicę i krzyż ufundował natomiast miejscowy przedsiębiorca - Henryk Kaczor, a poświęcił proboszcz tutejszej parafii. Przy szosie postawiono piękną figurę przedstawiającą postać trzynastoletniej zielarki z Gorzuchowa.
Niezwykłe to miejsce i przejmująca jest jego historia. Minęły stulecia, lecz i dziś nie zostawia przechodniów obojętnymi na ogromną tragedię sprzed lat.
POSŁUCHAJ - audycja Radia Merkury
Zaglądałam, skorzystałam, polecam:
1. Zbyszek Beling "Proces o czary - dziesięć kobiet spalonych żywcem!"
2. "Niewinne kobiety na stosie. Przeklęte miasto?"
--------------------------------------------------------------------------------------------
POLECANY NOCLEG W OKOLICY
Dworek nad Lednicą w Rybitwach
- Dział: Artykuły
- Czytany 18193 razy
Izabela Wielicka
Z wykształcenia bibliotekarz, ale lubi odnajdywać ślady przeszłości nie tylko na kartkach książek. Zafascynowana wielkopolską prowincją najchętniej spędza wolny czas na wsi lub w małych miasteczkach - regionalistka z romantyczną duszą. Zwiedza Wielkopolskę, szukając ciekawych miejsc i niezwykłych historii, którymi dzieli się na zainicjowanym przez siebie portalu wielkopolska-country.pl.
Artykuły powiązane
2 Komentarzy
-
GK
Link do komentarza niedziela, 17 marzec 2019 15:04Myślę, że jedynie to można dla tych dusz zrobić: postawić jakiś święty, mocny znak. I tak nie wiadomo jak długo błąkać się będą w tym wymiarze.
-
Zielarka XXI wieku
Link do komentarza sobota, 06 czerwiec 2015 12:35Postawienie poświęconego krzyża w tym miejscu jest makabrycznie-ironicznie śmieszne.