Śladami wozu Michała Drzymały
- Napisane przez Izabela Wielicka
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj Email
- 1 komentarz
O Michale Drzymale słyszał każdy Polak. Może jego niezwykłe losy zupełnie zostałyby już dziś zapomniane, gdyby nie szkolne książki do historii, które przekazują wciąż nowym pokoleniom perypetie wielkopolskiego chłopa i jego cyrkowego wozu. Michał Drzymała patronuje też wielu polskim szkołom i ulicom. Wieś, w której mieszkał niepokorny Michał, przemianowano nawet na Drzymałowo. I właśnie tam - do Drzymałowa postanowiliśmy wybrać się tym razem.
Bohater czy dusza rogata?
Michał Drzymała urodził się 13 września 1857 roku w Zdroju koło Grodziska Wielkopolskiego. Był jednym z ośmiorga dzieci Walentego - średniozamożnego gospodarza i Magdaleny z Budzionków-Flis. Kiedy Michał dorósł, prawdopodobnie nie otrzymał żadnej ziemi po rodzicach. Szukając pracy, często przenosił się z miejsca na miejsce. Wreszcie osiadł we wsi Kaisertreu, czyli Podgradowicach koło Rakoniewic. Tu podjął pracę woźnicy. Pracował między innymi w grodziskim browarze przy rozwożeniu piwa. Furmaństwo dało mu nie tylko utrzymanie, ale nawet pozwoliło odłożyć trochę grosza i szczęśliwy Michał mógł sobie wreszcie pozwolić na kawałek własnej ziemi. W 1881 roku ożenił się z robotnicą w folwarku Zdrój - Józefą Vetter, założył rodzinę i marzył mu się dom. Najpierw odkupił od Niemca małą chatkę i kilka arów ziemi, z której niestety nie dało się utrzymać rodziny. Sprzedał więc w 1886 roku swą skromną posiadłość Polakowi i przeniósł się do Słocimia, a następnie do Narożnik koło Rakoniewic na również liche, czterohektarowe gospodarstwo z piaszczystą ziemią, które sprzedał później Melchiorowi Walorczykowi z Rakoniewic.
W 1904 roku zamieszkał w Podgradowicach u Richarda Neldnera - najbogatszego Niemca w wiosce, który nie krył swojej sympatii do Polaków. Od niego właśnie Michał Drzymała kupił dwuhektarową działkę nad stawem, w pobliżu toru kolejowego z walącym się budynkiem i chlewem, w którym zamieszkał z rodziną. Pragnął jak najszybciej postawić nowy dom, ale jak to mówią: "Biednemu zawsze wiatr w oczy wieje" i wyczekany grunt stał się dla chłopa utrapieniem.
Trzeba pamiętać, że czasy były wtedy dla Polaków bardzo trudne. Zaborcze władze pruskie dusiły ich niemiłosiernie i w imieniu prawa niszczyły wiele przedsięwzięć Polaków. Kto budował dom, wie że konieczne jest pozwolenie na budowę i czasem trudno o akceptację urzędu. W czasach Drzymały, aby wybudować dom, konieczna była zgoda władz pruskich. Te, realizując politykę germanizacyjną, skwapliwie korzystały z prawa odmowy, gdy o taki glejt starali się Polacy.
Ofiarą pruskiego systemu padł także Michał Drzymała - biedny chłop, co się kawałka ziemi ledwo dochrapał, ale wciąż był bezdomny. Cóż miał robić? Żyć jakoś i zamieszkać gdzieś musiał. Zdeterminowany i zły na Prusaków zdecydował się na jeszcze jedną inwestycję. Mianowicie, za namową Neldnera i Kidemanna z Grodziska - właściciela karczmy, do której Drzymała chętnie zresztą zaglądał i niejeden kieliszek tam wypił - kupił za 350 marek mocno sfatygowany wóz cyrkowy. Postawił go na własnej parceli nad stawem i w nim, wraz z żoną i trzema synami, zamieszkał. Nie o takim domu marzył, ale był przynajmniej na swoim i miał kawałek dachu nad głową.
Władze uznały to za obejście przepisów i zażądały usunięcia wozu z parceli. Argumentem było dla nich stwierdzenie, że stojący w jednym miejscu przez ponad dobę wóz ma status domu. Drzymała więc codziennie przesuwał wóz na niewielką odległość, aby udowodnić ruchomość swojej "nieruchomości". I to był pstryczek w nos dla pruskiej administracji, bo przecież ruchomy pojazd nie mógł podlegać przepisom prawa budowlanego.
Przypadkowo trafił do Podgradowic hrabia Czarnecki z Rakoniewic w towarzystwie dwóch Francuzów. Zainteresował się postacią Michała Drzymała i nagłośnił jego przypadek. Dzięki niemu oraz prasie wieść o sprycie Drzymały rozeszła się lotem błyskawicy. Stał się sławny nie tylko w Europie, ale nawet w Ameryce. Pisały o nim m.in. gazety: „Praca”, „Dziennik Kujawski”, "Gazeta Grudziądzka”, „Dziennik Berliński”, paryski „Ilustration” i londyński „Graphic”. Historię "domu na kółkach" komentowali pisarze: Lew Tołstoj, Maurycy Maeterlinck, Georgie Wells, Gerhardt Hauptman, Henryk Sienkiewicz, Maria Konopnicka i Bolesław Prus. Ten zwyczajny, niewykształcony i niezamożny wielkopolski chłopina obudził na całego ducha w narodzie, a jego cyrkowy wóz urósł do rangi symbolu walki o polskość.
Michałowy wóz niezgody
Kiedy drewniany wóz Michała Drzymały przedstawiał już prawdziwy obraz nędzy i rozpaczy, w 1907 roku społeczeństwo polskie, dzięki zaangażowaniu prasy i stowarzyszenia "Straż", zorganizowało zbiórkę pieniędzy i ufundowało mu nowy wehikuł. Był to porządny wóz, wykonany przez firmę Dzieciuchowicza z Poznania, która mieściła się przy ulicy Rybaki nr 4/6 (dziś nr 6). Był to znany w Wielkopolsce zakład, specjalizujący się w produkcji powozów i uprzęży, który swoje usługi reklamował w prasie jako "solidne".
Wykonany u Dzieciuchowicza domek na kółkach, jak na ówczesne czasy, był dość ekskluzywny i można byłoby go porównać do dzisiejszych eleganckich przyczep kempingowych. Wóz miał 8 metrów długości i 2,5 metra szerokości. Elewację tworzyły deski pomalowane na żółto, z którymi pięknie kontrastowały zielone okiennice. Wnętrze wozu było białe. Znajdowała się tu mała kuchnia z jednym oknem oraz spora izba mieszkalna o trzech oknach i drugim wyjściu. Ściany tego "saloniku" obito aksamitem. To istne cacko na kółkach, w towarzystwie tłumu fanów Drzymały, odstawiono z ulicy Rybaki na dworzec w Poznaniu. Stąd przewieziono go pociągiem do Grodziska, a dalej na parcelę Drzymałów - szosą grodzisko-rakoniewicką - wóz przetransportował bezpłatnie pan W. Stachowski z Grodziska.
Stary wóz trafił natomiast do innego chłopa z Wielkopolski, który był w podobnej do Michała sytuacji. A Drzymała, mimo radości jaką przyniósł niewątpliwie nowy "dom", niestety nadal miał kłopoty. Władze pruskie, rozzłoszczone na dobre tym, że ich zwykły chłop wywiódł w pole, robiły wszystko by pogrążyć Polaka.
Komisarz obwodowy nakazał Drzymale usunąć wóz z parceli. Pretekstem były rzekomo złe wymiary wozu, które uniemożliwiały korzystanie z piecyka żelaznego. Drzymała nie zgodził się na to, więc nałożono mu karę grzywny w wysokości 60 marek. Dumny Michał i temu się nie poddał i ani jednej marki nie zapłacił. Wobec tego zamknięto go w areszcie, gdzie odsiedział siedem dni. Wielu wstawiało się za nim do najwyższych pruskich instancji, ale nic nie zmiękczyło serca Prusaków. Drzymała otrzymał nakaz dodatkowej grzywny 100 marek, a jednak wciąż nie brakowało mu fantazji i dowcipu. Płatał zaborcom wiele figli, ośmieszających władze, co przysparzało mu sporo kłopotów, ale i coraz większą sympatię wśród rodaków.
Jednak, po wielu głośnych rozprawach w Poznaniu i Berlinie, sprawa Michała Drzymały zakończyła się przegraną. W 1909 roku wóz przemocą usunięto z działki, a Michał z rodziną zamieszkał w ziemiance. Na naród polski nałożono kolejne represje. Weszła w życie ustawa zabraniająca używania języka polskiego na zgromadzeniach publicznych w powiatach o liczbie ludności polskiej poniżej 60%. Na początku 1910 roku wóz Drzymały został przetransportowany do Grodziska, a stamtąd do Poznania na plac przy ulicy Dębińskiej 1. Następnie sławetny wóz pojechał koleją do Krakowa, gdzie w czasie uroczystości 500-lecia bitwy pod Grunwaldem został wystawiony w Barbakanie i dawał świadectwo polskiego oporu wobec pruskiego "ładu prawnego". Po obchodach jubileuszowych wóz Drzymały został przeniesiony do Muzeum Narodowego w Krakowie.
Legenda Drzymały
Drzymała sprzedał w końcu swoją działkę w Podgradowicach i kupił w pobliskim Cegielsku niecałe półtora hektara ziemi z małym domkiem. Uprawiał ziemię, rozwoził i sprzedawał piasek w okolicznych miejscowościach. Żyło mu się jednak coraz gorzej, a jego sława ucichła. Miał już pięciu synów, ale dwóch zginęło w I wojnie światowej jako żołnierze armii pruskiej. Dwaj inni wyjechali w głąb Niemiec w poszukiwaniu pracy i tam ożenili się z Niemkami, zmieniając nazwisko na Berger. Utrzymywali jednak kontakty z rodzicami i wspomagali czasem finansowo. Tak wspominał Michała Drzymałę Józef Kołodziejczyk - publicysta "Wici Wielkopolskich":
"(...) miałem ten zaszczyt osobiście poznać Drzymałę. Czułem się tak onieśmielony, jakbym rozmawiał z jakim ministrem. A przecież był to prosty chłop i niczym więcej zostać nie chciał. Nie mówił dużo, lecz poważnie, prosto i mądrze. Nie ubierał się nad stan, nie sięgał po zaszczyty, nie był łasy popularności. Interesował się wszystkim, co dotyczyło wsi i roli. Nie wiodło mu się też nadzwyczajnie, żył z deputatu na stare lata, jak każdy wieśniak. Z tych zasług dla Ojczyzny, jakie w wielkiej mierze przecież posiadał, nie umiał domagać się profitu. Twardy, nieugięty charakter. Taki prawdziwy chłop wielkopolski, co to nie czapkuje byle komu."
W 1927 roku, gdy Drzymała był już schorowanym staruszkiem, odwiedził go w Cegielsku pisarz i poeta Józef Weyssenhoff. Gdy zobaczył w jakim położeniu znajduje się narodowy przecież bohater, przejął się bardzo, a swojemu oburzeniu dał upust w polskiej prasie. O Michale Drzymale znów zrobiło się głośno. Starego Michała gościł w Belwederze sam Ignacy Mościcki. Zaproszono go też do Bydgoszczy na odsłonięcie pomnika Henryka Sienkiewicza. Drzymała otrzymał wówczas dość znaczną zapomogę od Starostwa Powiatowego w Wolsztynie, a Urząd Likwidacyjny w Poznaniu ofiarował mu, 1 października 1927 roku, poniemieckie gospodarstwo wraz z piętnastoma hektarami ziemi w Grabównie, w powiecie Wyrzysk. Dzięki temu i przyznanej mu rencie, spokojnie dożył tutaj swoich ostatnich dni. Zmarł 27 kwietnia 1937 roku, a pochowano go na cmentarzu parafialnym w Miasteczku Krajeńskim. Cóż to był za pogrzeb!
"Jak Miasteczko Miasteczkiem takiego święta tam nie było. Przyjechał sam pan wojewoda poznański, przyjechał kurator dr Jakubiec, przyjechali z Bydgoszczy: prezydent miasta Barciszewski i gen. Chmurowicz i tylu innych wybitnych przedstawicieli władz. Z dalekiej Łodzi nawet przysłali wieńce. Okoliczny lud walił się tłumami, mimo że to przecież był dzień powszedni, czwartek." - pisał Józef Kołodziejczyk.
"Już poprzedniego dnia przywieziono Nieboszczyka uroczyście, choć na skromnym, chłopskim wozie z Grabówna do Miasteczka i złożono go w dębowej trumnie, w parafialnym, gotyckim kościele, królującym ze wzgórza miastu i okolicy." - relacjonował publicysta. - "Po nabożeństwie w wspaniałym pochodzie udały się delegacje i tłumy żałobników na rynek Miasteczka. U stóp pomnika Wolności wzniesiono tam mównicę, przed którą stanął wóz zaprzężony w cztery konie. Na wozie tym złożono trumnę i rozpoczęły się przemówienia".
Pośmiertnie Michała Drzymałę odznaczono Krzyżem Kawalerskim Orderu „Polonia Restituta”. Takich zaszczytów nie spodziewał się nigdy Drzymała - furman i rolnik. Prosty chłop, który swoim uporem i przywiązaniem do ziemi zachwycił rzesze Polaków, dał im siłę i wiarę, a i dzisiaj niejednego by zawstydził.
"Drzymała został sam - pisał w swojej relacji z pogrzebu dziennikarz Kołodziejczyk. - Z wysokiej góry cmentarnej spogląda na dalekie okolice. Spogląda daleko, szeroko na całą Polskę. I woła do nas ustawicznym przypomnieniem, testamentem swego życia: nie ustępujcie nikomu ze swej ziemi! Brońcie co tchu w piersiach tej naszej polskiej ziemi!"
Pamieć o Drzymale
Mijały lata, ale wciąż pamiętano o Drzymale. Wieś Podgradowice, gdzie kiedyś Drzymała miał swoją parcelę i dom na kółkach, w roku 1939 przemianowano na jego cześć na Drzymałowo. Gdy wybuchła II wojna światowa, Niemcy zrobili wszystko, by zatrzeć pamięć o Michale. Zniszczyli jego grób, a jego żonę Józefę wywłaszczyli z gospodarstwa w Grabównie i wywieźli w głąb Niemiec, gdzie zmarła w 1942 roku. Hitlerowcy spalili też jego legendarny wóz, który przechowywany był w Krakowie. Niemcy bowiem, w pierwszej kolejności niszczyli ważne dla Polaków symbole, by zaakcentować siłę swojej okupacyjnej władzy i osłabić psychicznie Polaków.
Dopiero w 1962 roku, w 25 rocznicę śmierci Michała Drzymały, odtworzono jego grób w Miasteczku Krajeńskim. Na kamiennej płycie wyryto napis: MICHAŁ DRZYMAŁA - BOHATER NARODOWY 1857-1937”.
Nie ma już dziś co prawda wozu Michała Drzymały, ale istnieją cztery jego repliki. Jedna z nich stoi na rynku - Placu Powstańców Wielkopolskich w Rakoniewicach. Imieniem Michała Drzymały, w uznaniu jego zasług, nazwano wiele ulic polskich miast, wiele szkół, instytucji i towarzystw.
Drzymałowo wciąż szczyci się mianem odziedziczonym po swym wielkim bohaterze. Znany w okolicy zajazd nosi nazwę "Gościniec u Michała". Jakiś czas temu, przed lokalem, także można było oglądać replikę legendarnego wozu. Dziś wóz widnieje tylko w logotypie gościńca.
Na dawnej parceli Drzymałów nie ma już stawu, ale w miejscu postoju słynnego wozu stoi obelisk z popiersiem Michała Drzymały i z widocznym napisem „1857-1937. MICHAŁOWI DRZYMALE SPOŁECZEŃSTWO ZIEMI RAKONIEWICKIEJ”, który odsłonięto w 1962 roku.
Drzymałowo wciąż ma swego Drzymałę
Drzymałowo w powiecie grodziskim pod Rakoniewicami, do dziś przypomina przejezdnym o postaci Michała Drzymały, ale to nie wszystko. Wieś wciąż ma swego Drzymałę. Sołtysem wsi jest bowiem Tadeusz Drzymała. I nie jest to bynajmniej zbieżność nazwisk - pan Tadeusz jest w prostej linii prawnukiem sławnego Michała. Pan Tadeusz Drzymała to bardzo sympatyczny człowiek. Uśmiecha się, kiedy pytamy go o sławnego przodka. Chętnie zaprosił nas do siebie - wszak nazwisko zobowiązuje. Pamiątek po pradziadku niestety nie ma. Za to pokazał nam sporo różnych okolicznościowych przedmiotów, które otrzymał od wielu instytucji i szkół noszących imię Michała Drzymały. Nas najbardziej zainteresowało i wzruszyło piękne drzewo genealogiczne, starannie wyklejone na kolorowym papierze, które wisi na ścianie w salonie państwa Drzymałów. Na samym jego dole widnieją zdjęcia Michała i Józefy Drzymałów. W środku korony są fotografie pana Tadeusza i jego żony, a na szczycie znajdują się zdjęcia ich trojga dzieci. Wśród najmłodszego pokolenia dumnie wisi zdjęcie syna - Michała ma się rozumieć. A jakże!
Zaglądałam, skorzystałam, polecam:
1) Wielkopolski słownik biograficzny, Warszawa: PWN, 1981
2) Józef Kołodziejczyk: Umarł człowiek - żyje legenda, Reportaż z uroczystości pogrzebowych śp. Michała Drzymały, Wici Wielkopolskie 1937 nr 4-5, s. 35-37
3) Umarł Drzymała chłop nieugięty, Ilustracja Polska 1937 nr 19
4) http://poznanskiekamienice.pl/artykul/667/Rybaki-6-od-rybakow-przez-Drzymale-az-do-kina
(dostęp 6.04.2015)
5) Edward Laskowski: Michał Drzymała - http://www.historiarakoniewic.pl/michal-drzymala/
(dostęp 6.04.2015)
- Dział: Artykuły
- Czytany 8418 razy
Izabela Wielicka
Z wykształcenia bibliotekarz, ale lubi odnajdywać ślady przeszłości nie tylko na kartkach książek. Zafascynowana wielkopolską prowincją najchętniej spędza wolny czas na wsi lub w małych miasteczkach - regionalistka z romantyczną duszą. Zwiedza Wielkopolskę, szukając ciekawych miejsc i niezwykłych historii, którymi dzieli się na zainicjowanym przez siebie portalu wielkopolska-country.pl.
1 Komentarz
-
Robert
Link do komentarza sobota, 18 kwiecień 2015 21:52Artykuł jest w pewnym sensie zmierzeniem się z legendą. Któż z nas nie słyszał o Michale Drzymale i jego wozie? Jednak ta znajomość jest trochę odległa, przysłonięta kurtyną wielkiej historii.
Taka bezpośrednia konfrontacja z kolejami życia bohatera, jego rodziną, wgląd w prywatność, daje nam możliwość bezpośredniego - ludzkiego poznania i refleksji, że to człowiek nam bliski, którego niezłomna walka z życiowymi przeciwnościami w rzeczywistości, w której przyszło mu żyć, skłoniła do czynu o randze symbolu.