Lucyna Jakś: Książka tradycyjna to jest dotyk i zapach
- Napisane przez Sara Wojciechowska, Marcin Mielcarek
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj Email
- Skomentuj jako pierwszy!
Pani Lucyna Jakś od kilkunastu lat pracuje w Mosińskiej Bibliotece Publicznej. Organizuje ciekawe formy pracy i popularyzacji czytelnictwa dla dzieci z mosińskich szkół i przedszkoli. Dzięki jej pomysłowi i zaangażowaniu w Gminie Mosina każdego roku w listopadzie odbywa się Dyktando dla leworęcznych. O swojej pasji, zainteresowaniach i marzeniach zgodziła się opowiedzieć Sarze Wojciechowskiej i Marcinowi Mielcarkowi, uczniom klasy VI a z Zespołu Szkół w Krośnie (Klub Młodego Dziennikarza).
Dzień dobry. Chcielibyśmy zadać Pani kilka pytań dotyczących pracy w bibliotece. Wiemy, że Pani pracuje tutaj od dawna… ale dokładnie ile lat?
- W Mosińskiej Bibliotece pracuję od piętnastu lat.
Czy ta praca satysfakcjonuje Panią? Podoba się Pani?
- Tak, podoba mi się. Lubię pracować z dziećmi i tak, satysfakcjonuje mnie. Zawsze mi się podobała ta praca, ponieważ od dziecka uwielbiałam czytać książki, lubiłam w ogóle przebywać w bibliotece… Dawniej książki były szarawe, owijane w papier. Były takie, które nie miały kolorowych ilustracji. W latach siedemdziesiątych, kiedy ja chodziłam do szkoły podstawowej, to była taka odskocznia od szarości. Zawsze lubiłam chodzić do biblioteki. No i tak się stało, że ta praca mnie złapała (śmiech).
Kim Pani chciałaby jeszcze zostać, zamiast bibliotekarką?
- Ojej…Od małego bardzo lubiłam zajmować się małymi dziećmi i chodzić z nimi na spacery, chodzić na plac zabaw. Pamiętam, jak chodziłam do szkoły podstawowej, kiedy nasza Pani zapytała, kim chcielibyśmy zostać w przyszłości. Ja jako jedyna powiedziałam, że chciałabym zostać przedszkolanką. Tak się nie stało, jestem kimś innym, ale i tak mam kontakt z dziećmi. Mam pracę, którą uwielbiam, która daje mi bardzo dużo satysfakcji.
Ta praca była Pani marzeniem?
- Tak. To praca, w której się spełniam i bardzo lubię.
Czy teraz dzieci wypożyczają więcej książek niż wtedy, gdy zaczęła tu Pani pracować?
- Nie. Mnie się wydaje, że mniej. Starsze dzieci, gimnazjaliści, wypożyczają głównie lektury. Jest taka prawidłowość, że osoby, które od dziecka z rodzicami lub z dziadkami chodziły do biblioteki, które mają już ten nawyk czytania od małego, te osoby kochają książki, one przychodzą później już same. Natomiast dzieci, które nie poświęcają czasu na czytanie, potem wiadomo, że nie będą zbyt wiele czytać…, to taka prawidłowość.
Jak wyglądał oddział dla dzieci piętnaście lat temu?
- To było bardzo małe pomieszczenie…
Nie było komputerów.
- Nie…to było wydzielone miejsce w oddziale dla dorosłych na końcu sali… Dosłownie siedem regałów książek, było bardzo mało miejsca. A teraz zobaczcie… Mamy trzy pomieszczenia, gdzie spokojnie mogę zmieścić i dwadzieścia dziewięć osób i osób piętnaście, gdzie mogę robić różne rzeczy dla dzieci.
Czy dzieci chętnie podarowują, przynoszą książki do biblioteki?
- Tak, bardzo chętnie. Cieszę się z tego, że dzieciaki się dzielą swoimi skarbami. Te książki albo zostają tutaj, albo są rozdzielane na nasze filie.
Ile moglibyśmy zliczyć wszystkich książek w bibliotece?
- W oddziale dla dzieci jest około czternaście tysięcy książek.
To bardzo dużo.
- Tak, to prawda.
Oddział dla dorosłych jest o wiele większy. Ile tam jest książek?
- Ponad czterdzieści pięć tysięcy książek.
Kilkanaście lat temu, kiedy biblioteka była mała, nie było komputerów. A dzisiaj jak są, to w nich są zapisane wszystkie książki. Pani musiała przypisywać je do komputera?
- Ja się tym nie zajmuję. Ja kupuję książki, nadaje im numery. Natomiast osobą, która opracowuje książki, jest moja koleżanka. Ona zajmuje się opracowaniem wszystkich haseł. Pisze, co jest ciekawego w książce.
Jest bardzo bogaty wybór.
- Tak. Staramy się kupować to, co polecają czytelnicy, aby każdy znalazł coś dla siebie.
Pani była zaskoczona zmianami w bibliotece, gdy wprowadzono komputery?
- Oczywiście.
Jest Pani za komputeryzacją bibliotek?
- Tak, to jest spore ułatwienie. Kiedyś były katalogi kartkowe, znalezienie książki trochę trwało. W naszych filiach nadal tak jest. Teraz po prostu wystarczy sekunda i już jestem na koncie czytelnika. Mogę zobaczyć, co wypożyczył, ile książek przeczytał, gdzie jest akurat szukana książka.
Jak długo maksymalnie można mieć wypożyczoną książkę?
- Miesiąc.
Są jakieś przewidywane kary za przetrzymanie?
- Tak. Ale my często tego nie stosujemy, nie jesteśmy rygorystyczni.
Ale jak jest recydywa, trzeba jakieś kroki podjąć?
- W regulaminie tak jest, że po miesiącu za każdy tydzień przetrzymania jednej książki jest złotówka. Na przykład, jeśli masz wypożyczonych dziesięć książek, po kolejnym nie oddanym miesiącu musisz zapłacić 40 zł.
Jak Pani myśli, czy biblioteki za pięćdziesiąt lat będą istniały?
- Mnie się wydaje, że biblioteka zostanie, bo jednak ludzie przyzwyczaili się do papierowej książki, mimo że jest ta cała komputeryzacja…
Oraz Audiobooki i te inne rzeczy…
- Ludzie jednak pragną tego, tej tradycyjnej książki.
Książka czytana w tablecie czy w Internecie to nie to samo, niż mieć taką prawdziwą do czytania.
- To czytanie na tabletach… Książka, taka tradycyjna, to jest dotyk i zapach.
Odczucia.
- Tak, po prostu książkę się czuje, natomiast czytanie w komputerze, czy na tablecie, to nie to samo. Ja się zachwycam książką współczesną, kolorowe okładki, bogate albumy są teraz pięknie wydawane. Kiedyś tak nie było, książki były szare.
Mieliśmy okazję zobaczyć taką książkę. Trzeba było na okładce nakleić tytuł oraz autora. Nawet nowe książki mogą się zniszczyć, jeśli są źle wykonane.
- Oczywiście, teraz właśnie te książki są takie. Trzy osoby przeczytają i już książka się niszczy.
Zdarza się Pani przeczytać stąd książkę ?
- Tak. Przepadam za biografiami. Nie lubię fantastyki, nie czytam jej. Natomiast, jak byłam w waszym wieku, czytałam książki obyczajowe, książki o tematyce wojennej czy podróżnicze.
A czy książki, które są stare i nie nadają się do wypożyczenia, odwozi je Pani do jakiegoś skupu?
- Nie. One są ubytkowane, czyli zapisane, że są w stratach. Takie książki są zaczytane, podarte. Potem idą na makulaturę.
Czy każdy może sobie wyrobić kartę do biblioteki? W jakim wieku dziecko może tutaj założyć kartę?
- Mam już tutaj w bibliotece dwulatków, którzy są czytelnikami. Oczywiście musieli przyjść z mamą i to ona ich zapisywała, pokazywała, „zaraziła książkami”. Ale myślę, że już od czterech, pięciu lat można spokojnie przyjść z mamą i się tutaj zapisać. Koszt to tylko pięć złotych na założenie karty komputerowej. Wszystkie formalności wypełnia rodzic. Trzeba spełnić tylko jeden warunek - być zameldowanym na terenie Gminy Mosina.
Czy są takie osoby, które przychodziły do tej biblioteki jako małe dziecko i dzisiaj przychodzą jako dorosłe osoby?
- Tak, jest wiele takich osób, które przychodziły do mojego oddziału jako dzieci. Potem zaczęli przychodzić do działu dla dorosłych. Teraz są studentami, albo już skończyli studia i korzystają z naszego księgozbioru.
Czy jak ma się kartę w tej bibliotece, można wypożyczać książki z pododdziałów?
- Tam obecnie karta nie jest możliwa do użycia, ponieważ wszystkie nasze filie wprowadzają dopiero książki i w momencie, kiedy będą mieli wprowadzony cały swój księgozbiór, wtedy będą mogli pożyczać książki komputerowo.
Mniejsze filie mają mniej książek.
- Tak. Czytelnicy, którzy tam książki nie znajdują, często przychodzą do nas. I u nas zakładają kartę i tu wypożyczają.
Czy dzieci szanują książki?
- To różnie bywa. Czasem dostaję książki takie, że kawa jest na nich wylana, nie ma owijki albo jest porysowana.
Są kary za zniszczenie książki?
- No chyba, że jest naprawdę zniszczona.
A tak z innej beczki się zapytamy, skąd u Pani się wziął pomysł stworzenia Dyktanda dla leworęcznych?
- (śmiech) Wiedziałam, że się o to zapytacie.
Co Panią do tego skłoniło ?
- Kiedyś w listopadzie odbywały się ogólnopolskie dyktanda w Katowicach. Prowadziła to redaktor Polskiego Radia, pani Krystyna Bochenek, która już niestety nie żyje. Ona wymyśliła to dyktando. Ja kiedyś oglądałam przekaz telewizyjny właśnie z tego dyktanda. Pomyślałam, że można by zrobić cos podobnego w bibliotece, ale dla mniejszej części społeczeństwa. I wtedy pomyślałam o leworęcznych i tak się zaczęło. Pierwsze dyktando odbyło się w 2005 roku dla dzieci z Mosiny. W tym roku mamy mały jubileusz, bo odbędzie się 10 edycja dyktanda dla dzieci z Mosiny.
Poza tym leworęcznych jest o wiele mniej.
- To są ludzie, którzy jakby nie było, są inni bo piszą lewą ręką, prawda? Pierwsze trzy dyktanda były tylko dla Mosiny. Potem zaprosiłam waszą szkołę, Krosno, żeby dzieci z Krosna też mogły spróbować. No i tak było do szóstej edycji, bo od niej zdecydowaliśmy, że możemy rozszerzyć to na całą gminę. W tym roku dyktando nie będzie tylko gminne, ale też powiatowe.
Z roku na rok jest coraz więcej chętnych.
- Tak.
I teraz jak widzimy, jest sukces?
- Tak! Teraz konkurs rozrósł się do powiatu. W tym roku w listopadzie odbędzie się pierwszy konkurs powiatowy. Organizatorami są biblioteki z całego powiatu. Jest ich 17. Każda z nich przeprowadzi eliminacje, a finał odbędzie się 21 listopada w Mosińskim Ośrodku Kultury. Prawdopodobnie gościem specjalnym tej edycji będzie prof. Grzegorz Króliczak z Wydziału Psychologii UAM w Poznaniu, który przeprowadzał badania psychologiczne takich ludzi.
Teraz będzie więcej emocji?
- Tak. W ogóle będzie nowa nazwa ,,Powiatowy Mistrz Ortografii”. Będą atrakcyjne nagrody..., ale nie mogę zdradzić jakie.
A czy w bibliotece są książki, których nie można wypożyczać?
- Tak, są. Oczywiście można je wypożyczyć na sobotę i niedzielę, ale trzeba je oddać w poniedziałek. Takie książki należą do ,,Księgozbioru podręcznego”. Szkoda, że u nas nie ma czytelni. Chociaż jest bardzo potrzebna. Bardzo ciekawą rzeczą jest regał, który stoi przy wejściu do biblioteki. To tam można zostawić niepotrzebne książki z domu, by inni mogli je zabrać i poczytać. Jest on bardzo oblegany, ponieważ ludzie przynoszą tam wiele książek.
Co Pani myśli o ,,Bookcrossingu”? Czy to jest dobry pomysł?
- To jest świetny pomysł. Ten regał to taki ,,Bookcrossing”. Popieram ten pomysł.
A czy po zmianie podstawy programowej wypożyczanych jest mniej lektur?
- Nie, ale są wypożyczane inne. Bo teraz wprowadzona jest dowolność lektur. Niestety, nauczyciele wybierają książki, które wcześniej nie były lekturami. I to jest właśnie mankament biblioteki.
A jakie książki są najczęściej wypożyczane?
- Najczęściej są wypożyczane nowości i lektury. Ludzie kierują się okładką i tym, co jest z tyłu napisane.
A czy po ekranizacji książki czytelnicy częściej ją wypożyczają?
- Tak. Był ,,boom” na Harrego Potera lub na ,,Eragona” czy ,,Zmierzch”. Od razu po ekranizacji jest szał. Wszyscy chcą tę książkę wypożyczyć, wszyscy chcą tę książkę kupić. To jest pewien rodzaj reklamy. Reklama robi swoje.
Czy organizuje Pani spotkania z autorami i czy one przyciągają wiele osób?
- Tak, tak! Mieliśmy wiele spotkań z autorami piszącymi dla dzieci: Wiesławem Drabikiem, Joanną Olech, Łukaszem Wierzbickim, a także po raz pierwszy w tym roku bardzo ciekawe spotkanie z przedstawicielem poznańskiego wydawnictwa „Zakamarki” i jego książkami.
Dziękujemy bardzo za wywiad.
- Dział: Strefa młodego regionalisty
- Czytany 4653 razy