Joanna Domagała: Portret jest moją pasją
- Napisane przez Izabela Wielicka
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj Email
- 2 Komentarzy
Z Joanną Domagałą, malarką i nauczycielką plastyki, rozmawia Izabela Wielicka.
Ukończyła Pani studia magisterskie o kierunku edukacji artystycznej w zakresie sztuk plastycznych na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Pani specjalnością jest pedagogika sztuki, którą zresztą wykorzystuje Pani jako nauczyciel plastyki w wiejskich szkołach - w Biskupicach i Lipicach. Wydaje mi się, że dzieci nie rysują już tak chętnie i dużo jak dawniej. Mnogość kanałów telewizyjnych i sporo czasu, jaki dzieci spędzają przed komputerem, obniżyły chyba nieco ich kreatywność. Jakie jest Pani zdanie, jako nauczyciela plastyki, na ten temat?
- Jako nauczyciel plastyki podzielam to zdanie. Dzieci niechętnie rysują, czy malują. Szybko się nudzą. Mają ogólny problem z wszelakimi ćwiczeniami manualnymi. Kreatywność u dzieci jest rzeczywiście obniżona. Brakuje im spontaniczności, odwagi – szczególnie podczas wykonywania prac malarskich. Jako prowadząca zajęcia plastyczne muszę niekiedy sporo czasu poświęcić na zmotywowanie uczniów do pracy, na pobudzenie ich wyobraźni. Jedna godzina plastyki tygodniowo to zdecydowanie za mało by przedstawić uczniom treści lekcji i dodatkowo wykonać ćwiczenie plastyczne.
Pochodzi Pani z Warmii. Do Wielkopolski przyjechała Pani studiować w 2006 roku. Tu wyszła Pani za mąż i osiedliła się na stałe. Mieszka Pani we wsi Starej Ciświca k. Grodźca. Jakie są Pani spostrzeżenia wobec Wielkopolski, tutejszych zwyczajów, samych ludzi? Coś Panią zaskoczyło, ujęło, a może jest coś, co Panią razi?
- Kiedy pierwszy raz przyjechałam w te strony (w ramach wypoczynku), przyroda urzekła mnie pierwsza. Zdecydowanie różni się od tej na Warmii. W Wielkopolsce mamy inne ukształtowanie terenu, inną roślinność, inny zapach unosi się w powietrzu – nigdy dotąd nie zastanawiałam się nad tym, jak pięknie pachną sosny. Także niektóre zwyczaje wydają mi się odmienne. Nawet potrawy wigilijne i te, przyrządzane na co dzień, nieco się różnią. Tutaj ludzie mówią gwarą, z którą trudno mi się było oswoić. Niekiedy nie rozumiałam znaczenia poszczególnych słów. W samych Wielkopolanach natomiast razi mnie ich życie w ciągłym biegu, permanentny brak czasu dla rodziny i znajomych. Żyją sami dla siebie, nie dzielą się własnymi emocjami.
Myślę, że ma Pani sporo racji. Pani uwaga daje do myślenia. W czerwcu, w galerii Wieża Ciśnień w Koninie, odbędzie się bardzo interesujące wydarzenie - wystawa Pani prac. Wystawa ma tytuł "Róż po osiemdziesiątce". To cykl jedenastu obrazów, na których są wizerunki ludzi w podeszłym wieku. Co ciekawe, są one przedstawione w bardzo jaskrawych, wesołych barwach. Na każdym z obrazów występuje róż. Skąd pomysł na ten cykl? Na tę tematykę i te kolory?
- Odkąd tylko pamiętam zawsze interesował mnie człowiek: jego anatomia (ciekawe jest, jak zmienia się u starszego człowieka), osobowość. Portret jest moją pasją, ale chciałam stworzyć coś, co odzwierciedli moje odczucia. Zawsze lubiłam otaczać się starszymi ludźmi, słuchać ich opowieści na temat dawnych czasów, oglądać stare zdjęcia. Osoby te tak wiele przeżyły, noszą w sobie tyle smutku, ale i też radości. Co ciekawe, mimo braku sił fizycznych, często czują się młodzi duchem. Można się od nich wiele nauczyć, tylko trzeba słuchać - oni tak bardzo lubią opowiadać… Każdy kolor coś symbolizuje. Szary oznacza zmęczenie i wiek, dlatego przypisany jest starszym ludziom. Zapragnęłam przełamać ten stereotyp i ubrać osiemdziesięciolatków w radosne barwy, po to właśnie, by odzwierciedlić część ich wnętrza - tę młodzieńczą.
Myślę, że Pani prace nikogo nie zostawią obojętnymi. Są bardzo dobre. Ponadto mogą się spodobać wielu osobom, bez względu na poczucie estetyki i gust. Z jednej strony zastosowanie krzykliwych barw, plakatowość obrazów, ekspresja i pewien eksperyment powodują, że postrzegamy Pani obrazę jako sztukę współczesną. Z drugiej strony te portrety są bardzo realistyczne. Postaci na Pani obrazach są jak żywe. Niemal fotograficznie je Pani uchwyciła - w takich zwyczajnych, codziennych pozach. Są to sceny, których jesteśmy świadkami na co dzień, obserwując naszych dziadków i starszych sąsiadów.
- W swoich pracach pragnę nawiązywać do czasów współczesnych, ale równocześnie tkwi we mnie chęć powrotu do korzeni w sztuce – mianowicie dążenie do realizmu. Stąd to połączenie.
Czy osoby z Pani obrazów są Pani szczególnie bliskie, znajome? Czy są to przypadkowi ludzie? I czy pozowali Pani, czy malowała je Pani korzystając ze wcześniej zgromadzonych zdjęć?
- Jeśli chodzi o dobór modelów, nie były to postacie przypadkowe. Starsi ludzie są nieufni, doświadczeni różnymi zdarzeniami. Zazwyczaj mnie znali lub zostali uprzedzeni o spotkaniu ze mną przez kogoś z otoczenia. Cykl rozpoczął się od namalowania mojej babci, potem była bliska mi pani, u której mieszkałam na stancji podczas studiów, a następnie przedsięwzięłam poszukiwania osób wyłącznie po osiemdziesiątym roku życia. Starsi ludzie różnie reagowali na nasze spotkania. Niektórzy z nich myśleli, że pojawią się w gazecie. Pewna pani na tą okazję włożyła nawet piękną czarną suknię, którą potem namalowałam jako granatową. Najpierw przeprowadzałam rozmowę z osiemdziesięciolatkami, potem robiłam im zdjęcia, na podstawie których malowałam. Jeśli wspomnieć sam proces przygotowań i moment fotografowania - niekiedy pozowali, chcieli wyglądać dostojnie, innym razem kazali mi schować aparat, bowiem nie czuli się godni tych zdjęć. Moja babcia przez kilkadziesiąt lat była fotografowana przez dziadka – potrafiła przybierać najbardziej naturalne pozy. A jeszcze inna pani po prostu nie wiedziała, że ją fotografuję, ponieważ straciła wzrok.
Obrazy mają wielkość od 70cm/50cm do 100cm/90cm. A jaką techniką są wykonane?
- Jest to akryl na płótnie.
Obrazy z tej kolekcji zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Swoją pogodą wzbudziły we mnie bardzo ciepłe i pozytywne uczucia, wspomnienia o mojej babci oraz wywołały pewne refleksje - a to właśnie przecież chciała Pani osiągnąć. Pani sztuka działa na emocje odbiorców. Ciekawa jestem, jak odbierają obrazy starsi ludzie, zwłaszcza Ci sportretowani przez Panią?
- Reakcja sportretowanych, starszych ludzi była różna: jedni czuli się dumni, że ktoś zainteresował się nimi w taki sposób; inni nie mieli świadomości tego, co nastąpiło. Najstarsza z osiemdziesięciolatek wręcz skarciła mnie mówiąc, że maluję takie „brzydkie małpy” (śmiech).
Czy ma Pani już kolejny pomysł na nowe obrazy? Może już Pani nad czymś pracuje?
- Mam wiele pomysłów, lecz jeszcze wciąż mało czasu. Rozpoczęłam pracę nad cyklem: „Tajemnicza natura kobiety” i jeżeli się rozwinie, myślę, że będzie długo dojrzewał.
Dziękuję bardzo za rozmowę, gratuluję pięknej wystawy i życzę realizacji kolejnego cyklu.
2 Komentarzy
-
General
Link do komentarza piątek, 06 czerwiec 2014 23:12Mówiąc krótko - przepiękne!!! Takie dotykalne....