Choinka - najśliczniejsze drzewko: od Bonifacego do Leśniczego
- Napisane przez Jarosław Szałata
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj Email
- Skomentuj jako pierwszy!
Boże Narodzenie z całą magiczną otoczką już blisko, a w wielu domach czekają na swoją wielką chwilę przygotowane choinki. Tradycja podpowiada, żeby to najśliczniejsze drzewko pozostało z nami przynajmniej do Trzech Króli, a najczęściej do Matki Boskiej Gromnicznej (40 dni po Bożym Narodzeniu). Niektórzy czekają z rozbieraniem choinki do „kolędy”, czyli wizyty duszpasterskiej. W wielu kulturach drzewo, zwłaszcza iglaste, jest uważane za symbol życia, odradzania się, trwania i płodności. O tej zdolności odradzania się wspomina nawet biblijna księga Hioba: „Drzewo ma jeszcze nadzieję, bo ścięte, na nowo wyrasta, świeży pęd nie obumrze. Choć korzeń zestarzeje się w ziemi, a pień jego w piasku zbutwieje, gdy wodę poczuje, odrasta, rozwija się jak młoda roślina.”
Historia choinki
Chyba nikt dziś nie wyobraża sobie świąt Bożego Narodzenia bez przystrojonego drzewka, ale czy znamy historię tego obyczaju? Aż trudno uwierzyć, że zwyczaj ubierania choinki rozpowszechnił się u nas dopiero ok. dwustu lat temu. W niektórych częściach Polski przyjął się w II połowie XX wieku. W XIX wieku, zwłaszcza wśród górali, ale też szlachty i mieszczan na południu Polski popularny był inny rodzaj wystroju świątecznego. Miał wiele nazw: podłaźnik, podłaźniczka, sad, jutka. Był to wierzchołek iglastego drzewka zawieszany u powały zwykle szczytem na dół, a przyozdabiany orzechami, jabłkami, ciasteczkami. Czasem też zapalano na nim świeczki. Strojeniem zajmowały się głównie dziewczęta, taki był obyczaj. Znacznie starszy jest słowiański zwyczaj (znany jeszcze z obchodów Święta Godowego) dekorowania snopu zboża, zwanego Diduchem. Historia choinki sięga jednak zdecydowanie dalej, bo do czasów pogańskich. W starożytnym Rzymie mieszkańcy podczas obrzędów, by udobruchać boga urodzaju, ozdabiali drzewa liściaste bluszczem i laurem. Celtowie z kolei upodobali sobie jemiołę. Egipcjanie świętując najkrótszy dzień w roku - przesilenie zimowe, znosili zielone liście palm daktylowych do swoich domów jako symbol „triumfu życia nad śmiercią”. Dla druidów żywe gałązki ostrokrzewu oznaczały wieczne życie, a w mitologii nordyckiej symbolizowały odrodzenie boga światła i piękna - Baldera.
Najstarsze doniesienia o współczesnej choince, czyli drzewku przyozdabianym na Boże Narodzenie podobno pochodzą z Alzacji. Ślady tego zwyczaju znajdziemy w kazaniach kościelnych. Dotyczyły one ustawiania w domach iglastego drzewka: jodły, sosny lub świerku przybranego jabłkami, orzechami i ozdobami z papieru i słomy. Dawno temu, bo w 1604 r. teolog Dannhauer strofował wiernych z ambony krzycząc, że: „wśród różnych głupstw świątecznych jest także choinka". Zwyczaj ubierania drzewka w czasie świąt Bożego Narodzenia zyskiwał jednak na popularności. W XIX wieku choinka zawitała do Anglii i Francji, a potem do krajów Europy Południowej.
Na tereny Polski przywędrowała na przełomie XVIII i XIX wieku. W zaborze pruskim propagowali ją żołnierze i urzędnicy. Najpierw był to obyczaj znany tylko wśród arystokracji. Na dwór królewski choinki trafiły w XVIII wieku dzięki Marii Leszczyńskiej, która została żoną króla Francji Ludwika XV i to ona jako pierwsza udekorowała Wersal choinkami. Zwyczaj ten poznała w… Alzacji, gdzie wcześniej spędziła kilkanaście lat. Z czasem oprócz arystokracji zwyczaj strojenia choinki przejęła także szlachta i mieszczaństwo, a najpóźniej mieszkańcy wsi. W niektórych regionach południowej Polski choinki pojawiły się dopiero po II wojnie światowej.
Choinkowe legendy
Istnieje wiele legend związanych z choinkami. Jedna z nich każe uważać za "wynalazcę" choinki św. Bonifacego, zwanego apostołem Niemiec, który zginął z ręki pogan w VIII wieku. Legenda głosi, że św. Bonifacy nawracając na chrześcijaństwo pogańskich Franków ściął potężny dąb, który był dla nich drzewem świętym. Upadający olbrzym zniszczył wszystkie rosnące wokół niego drzewa poza małą sosenką. „Widzicie, właśnie ta mała sosenka - podobno powiedział misjonarz - jest potężniejsza od waszego dębu. I jest zawsze zielona, tak jak wieczny jest Bóg dający nam wieczne życie. Niech ona przypomina wam Chrystusa”. Czy tak było naprawdę - nie wiadomo, ale przecież w każdej legendzie tkwi źdźbło prawdy. Inna z legend mówi, że Bonifacy, aby przybliżyć poganom tajemnicę św. Trójcy, wykorzystywał trójkątny kształt sosny. Neofici zaczęli darzyć szacunkiem to drzewo, będące dla nich swoistą teofanią, czyli objawieniem się Boga w tym szczególnym znaku. Według innych podań sosna została stworzona jak każde inne drzewo: miała kwiaty, liście i owoce. Ale gdy Ewa sięgnęła po zakazany owoc, liście sosny pomarszczyły się i skurczyły, przekształcając w igły, a kwiaty i owoce przemieniły się w szyszki. Od tej pory tylko raz w roku, w noc Bożego Narodzenia, sosna w cudowny sposób zakwita. Ludzie ozdabiają ją kolorowymi ozdobami i czasem nazywają „bożym drzewkiem”.
Jeszcze inna legenda głosi, że w noc, kiedy narodził się Chrystus, wszystkie zwierzęta i rośliny wyruszyły do Betlejem, aby złożyć dar Nowo narodzonemu. Drzewo oliwne przyniosło oliwki, palma daktyle, tylko mała sosenka nie miała podarunku. Była tym bardzo zmartwiona, a do tego większe drzewa odpychały ją od malutkiego Jezusa. Wtedy stojący najbliżej anioł ulitował się nad nią i nakazał gwiazdom, aby zstąpiły z nieba i ozdobiły jej delikatne gałązki. Kiedy Dzieciątko spostrzegło piękne, iskrzące się drzewko, uśmiechnęło się i pobłogosławiło je. I powiedziało, że odtąd sosna w czasie świąt Bożego Narodzenia powinna zawsze być przybrana światełkami, aby przynosić radość dzieciom.
Choinka od leśniczego
W naszym kraju najczęściej to świerki, sosny i jodły ustawiane są w domach i ozdabiane bombkami oraz lampkami. Ale jak je zdobyć?
Dawniej na wsiach przyniesienie choinki do domu miało cechy kradzieży obrzędowej: gospodarz rankiem w Wigilię udawał się do lasu, a wyniesiona z niego choinka czy gałęzie, "ukradzione" innemu światu, za jaki postrzegany był las, miały przynieść złodziejowi szczęście. To już jednak przeszłość, a wielu z nas ma inne wspomnienia z dzieciństwa, gdy legalnie choć samodzielnie „zdobywało się” choinkę. Pamiętam jak wspólnie z ojcem, wyposażeni w sanki i małą siekierkę, ruszaliśmy w przeddzień Wigilii do leśniczówki Nowy Świat po choinkę. Leśniczy wypisywał asygnatę, a my ruszaliśmy do lasu wybierać drzewko. Nie był to łatwy wybór, o czym wie każdy, kto samodzielnie w lesie wybierał choinkę. Triumfalny powrót do domu z pachnącym drzewkiem to jedno z najmilszych wspomnień… Teraz rzadko mamy szansę na powtórzenie rytuału wycinania choinki i na wyprawę do lasu w wigilijny ranek z synem lub wnukiem.
Dziś choinka jest produktem, towarem, który za sprawą fiskusa pachnie paragonem oraz biurokracją. To czasem kłopotliwy zakup, który nie trąca romantyzmem i balsamiczną wonią lasu. Przeniósł się z leśniczówki do marketów i targowisk. Choć tak jak dawniej, tuż przed świętami lub nawet w wigilijny poranek wielu ludzi stuka do leśniczówki po choinkę prosto z lasu, bo skąd mają wiedzieć, że jej zakup to taka skomplikowana sprawa?
Coraz mniej leśniczych w naszym powiecie sprzedaje choinki prosto z lasu. Obłożeni wieloma obowiązkami nie mają czasu na zajmowanie się sprzedażą kilku lub kilkudziesięciu choinek, a to coraz bardziej skomplikowana i pracochłonna transakcja. Zanim choinki zostaną sprzedane, należy zlecić ich pozyskanie, a potem pomierzyć je i policzyć. Stają się wtedy produktem, na który leśniczy sporządza WON (wykaz odbiorczy produktów niedrzewnych) i odnosi koszty pozyskania choinki na założoną pozycję planu. Drzewka przywozi się czasem na plac przy nadleśnictwie, a najczęściej do leśniczówki. Klienci wybierają sobie „towar”, leśniczy wystawia i drukuje asygnatę na choinkę oraz paragon fiskalny. Kasuje też należność, ustaloną urzędowym cennikiem, którą musi przed świętami rozliczyć w nadleśnictwie. Często jest to nieduża kwota, ale procedura musi być zachowana. Rygorystyczne przepisy nie pozwalają z kolei leśniczym na rozdawanie ludziom choinek. Ale mamy wiele prywatnych szkółek i plantacji, które umożliwiają nam zakup drzewka za niewielką kwotę. To najśliczniejsze drzewko nie musi być przecież idealne ani ekskluzywne, zakupione za sporą sumę. Ważne, żeby było naturalne i pachnące lasem oraz ludzką życzliwością.
Znam drzewko najśliczniejsze z drzew,
co na tej ziemi rosną;
gdy w polu wiatr śnieżysty dmie,
kwiatuszki jego błyszczą się
i wszystkich darzą wiosną
(kolęda ewangelicka,
słowa ks. Paweł Sikora)
Wszyscy wiemy, że to najśliczniejsze choć skromne drzewko tworzy magię świąt i wokół niego gromadzą się ludzie związani ze sobą dobrymi uczuciami.
Jarosław Szałata
Prawdziwy człowiek lasu. Mieszka i pracuje w leśniczówce Pszczew w Nadleśnictwie Trzciel w województwie lubuskim. O lesie wie chyba wszystko i chętnie dzieli się tą wiedzą z innymi. Publikuje m.in. w pismach: "Echa Leśne" i "Głos Lasu". Prowadzi również pasjonującego i bardzo popularnego wśród internautów "Bloga Leśniczego".